Ufff, zaraz na świeżo, jeszcze z drapiącym gardłem i “czując nogi” po warsztatach lalek białoruskich. Szczęśliwa. Bo same fajne komunikaty świat mi wysyła przy tej okazji.
Primo- wielkie dzięki dla Pani recepcjonistki w OneMoreHostel (Łokietka 5, Wrocław)! Okazało się, że nie zostawiono nam klucza od sali piętro niżej, gdzie warsztaty były zaplanowane. Kiedy błąkałyśmy się biedne szukając jakiejś alternatywy, Pani z Hostelu zaprosiła nas do saloniku u siebie, pozbierała krzesła po wolnych pokojach, nawet herbatkę dostałyśmy. Tak, że obsługę tego hostelu jak najbardziej polecam;)
A drugie- świetna grupa, wszyscy którzy mieli być, dotarli, pracowałyśmy bardzo szybko, lalki powychodziły prześliczne.
O, takie:
Strasznie szybko nam szła praca-zrobiłyśmy 3 zamiast dwóch lalek (Żedanica, Krupieniczka, Podarożnica).
I były też te najfajniejsze reakcje- jedna z Pań już nam zapowiedziała, że na następnym spotkaniu koleżanek z roku porobią lalki, inna zrobiła drugą “Towarzyszkę podróży”, chcąc ją podarować mężowi do ustawienia w samochodzie…słowem, magia działa;). I, jak widać, tradycyjne lalki obrzędowe można bez trudu, odruchowo przetransponować we współczesność.
Dorzucam więc jeszcze trochę fotek warsztatowych. I obiecuję jak tylko ochłonę, wytłumaczyć, o co chodzi z tymi lalkami, pokazać troszkę fotek konkretnych modeli z ich znaczeniem i wogóle…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz