19:37

Teraz mogę pokazać

Teraz mogę pokazać
Kolejny Gail. W sumie to pierwszy, ale dopiero kiedy już wręczyłam prezent, mogę go pokazać. Za ogromny sukces uważam, że mimo, iż robiłam go sobie powolutku przez 2 miesiące, w rytmie po parę rządków co parę dni, udało mi się nie chlapnąć nic o nim mamie. Oczywiście, to był dla niej prezent. Z nowej wełny, o której chce się opowiadać, w zestawie kolorów, o którym gadałyśmy dużo, no i ogólnie, my dużo gadamy o robótkach! Wręczyłam, był niespodzianką, podoba się, nawet widziałam, że nosi, więc pełen sukces. 
Nie blokowany- tę decyzję zostawiłam nowej właścicielce. Sądząc z tego, jaki jest wielki przed zablokowaniem, tak jest może lepiej, rozciągnięty byłby prawie ażurowym kocem, nie chustą. A mama jest drobniejsza ode mnie, więc na niej wyglądałby już kuriozalnie taki ogromniasty. No i lekki "efekt 3D", który powstaje na nienaciąganych ażurach niekoniecznie jest zły.
Wełna to cienka estonka (Artistic Yarn), druty 3,5. Wielbię łagodne przejścia kolorów w tej wełence. I że taka cieniutka, a świetnie grzeje. 




10:54

Fioletowy Gail, czyli rzecz o blokowaniu

Fioletowy Gail, czyli rzecz o blokowaniu
Przyznaję, że zaniedbałam się ostatnio karygodnie. Ta chusta leży skończona od miesiąca, zablokowana od dwóch tygodni, dopiero dziś się chwalę. To oczywiście mohairowy Gail (chociaż druga nazwa wzoru- Nightsongs podoba mi się bardziej, znany jest jako Gail), zrobiony na drutach 4,5mm, z mohairu Soprane. Trudno powiedzieć, ile włóczki poszło na ten projekt- dostałam napoczęty motek, dokupiłam drugi, z którego mi część została. Powiedzmy, że "1,trochę" to najsensowniejszy szacunek. 


Przy okazji blokowania tej chusty nasunęła mi się refleksja, że jednak jestem jakimś synestetykiem albo czymś podobnym. Że nie cierpię wprost, kiedy się kordonkowe koronki (serwetki, zasłonki itd) krochmali na mur beton, to już pewnie kiedyś wspomniałam. Nawet sztywną z natury techniki frywolitkę wolę zbroić niż usztywniać. Włącza mi się bunt, że tym wspaniale miękkim wyrobom włókienniczym odbierze właśnie tę miękkość. Normalnie dramat, ciarki mnie przechodzą, jak sobie wyobrażę serwetkę którą można przy odrobinie starań zabić. Nawet nie tak, że uważam, że to brzydkie, bardzo często wzory są eksponowane wtedy lepiej, tylko paskudna jest myśl o niemiękkim czymś z nici. Durne. Cóż, będę musiała z tym żyć. 
Wracając do rzeczy, ten sam dziwny odruch uruchomił mi się przy blokowaniu tej chusty. Nie mam pojęcia dlaczego, przecież do blokowania nie używa się żadnej chemii czy utrwalacza. Bardzo mi się podobają mocno naciągnięte szmatki robione tym wzorem, z wyciągniętymi różkami i w ogóle, ale naciągając tę konkretną zrobiłam to dość słabo, tak, aby była płaska i wzór się ładnie pokazał, ale bez rozciągania jej do szczytu możliwości. Bo co będzie, jak wełenka straci miękkość? Ja wiem, że pod wpływem wody nie straci, po prostu racjonalna część mojego umysłu nie może przekonać do tego tej emocjonalnej. Pała za dyscyplinę mentalną. Ale fiolecik ładny ;)

17:57

Zszarzałam

Zszarzałam
Dostrzegam u siebie różne fazy kolorystyczne. Była, jest i będzie faza czerni z czernią, odwieczny bumerang. Ale są i dwie fazy skrajne- dziko kolorowa, kiedy noszę mocne nasycone barwy, oraz faza maskujących szaro-burości. W fazie kolorowej mam tez masę natchnienia do kombinowania z makijażem i fryzurami. Aktualnie przeżywam apogeum fazy szarej. Czyli jestem bura, nieumalowana i w porywach zaplatam warkoczyk. Idealnie trafiwszy w trend Agata sprezentowała mi trochę jasnej tweedowej 100% wełny, którą uzupełniłam nieco ciemniejszą Lana Grossą z domieszką czegoś mniej gryzącego i tak powstał komplet zimowy pod ukochany zielony płaszcz. Czapka jest mixem kilku wzorów (jest z tej Lany, uwielbiam gryzące dzianiny, ale nie aż tak, żeby dać radę z czapką z czystej wełny), chusta to szalona improwizacja z dwóch gatunków. Brzeg chusty ma ściśle tajne pomponiki na brzegu, ale są chyba nieśmiałe- coś skopałam i podwijają się do góry, tak, że tylko ja wiem o ich istnieniu.
Zdjęcia (też zrobione z pomocą Agaty) ukazują, jak idealnie wtapiam się w tym zestawie w szarość tego dziwnego czasu, kiedy to już nie jesień, ale jeszcze nie zima.


A przy tych to nawet trochę słońce wyszło.




Copyright © 2016 2 prawe ręce i co z nimi dalej , Blogger