20:17

Twisted Tweed

Twisted Tweed
Chodzą ostatnio za mną takie zwyklaki do pracy. Proste sweterki, które można i do jeansów i do kiecki. Pierwszym z (mam nadzieję) serii takowych była radosna wariacja na temat wzoru Twisted Sweater z Ravelry. Radosna, bo nie chciało mi się bawić w robienie go w częściach i zszywanie, jak dyktuje wzór. Niesamowicie podobało mi się w tym wzorze to "zszycie" warkoczem, więc je sobie pożyczyłam, robiąc raglan od góry. Patent na taliowanie przez zmianę grubości drutów i wielgachny węzeł z warkocza również zapowiadał się obiecująco. Do dziergania wybrałam New York Lane Mondial- całkiem przyjemny tweed, w kolorze, a jakże, fioletowym. Druty takie żeby nie namachać się nad zwyklakiem za dużo- 5, 5,5 i 6 mm, i lecę! Dziergało się to to piorunem, w dwa tygodnie miałam gotowy sweterek, jeszcze po drodze jakieś czapki popełniając. 







Zdjęcia na tle efektownego jesiennego chabazia (słówko sezonu) powstały z pomocą ekipy e-dziewiarki, za co dzięki ;)

20:32

Diabeł w szczegółach

Diabeł w szczegółach


  
i absurdalnej minie. 

21:23

Musztarda obiadową porą

Musztarda obiadową porą
Historia jest taka- już od dawna chciało mi się długaśnego swetra, takiego za pupę. Miałam również sporą ochotę na tę włóczkę, na Gotlandsk Pelsuld Filcolany. Impuls, aby ten konkretnie wymarzony projekt wrzucić na warsztat był składnikiem trzecim- norweskie legginsy. Moda jest ostatnio bardzo wobec mnie łaskawa, moje ukochane etno rządzi. Nabyłam więc legginsy i komisyjnie dobrałam w e-dziewiarce włóczkę w kolorku do nich pasującym. Z tych, które, jak ja twierdzę, masują, według reszty świata nawet nie gryzą, a przeżuwają. Fakt, tunikę czuję na sobie przez bluzkę i legginsy. Cudownie wprost ;). 
Włóczka przerabia się nader przyjemnie, jest szorstka, ale cudownie ciepła. No i jest wydajna, aż miło- niecałe 3 motki wystarczyły. 
Tunika w formie jest prościusieńka- chciałam, żeby nie była tak do końca blisko ciała, jest nieco luźna, robiona raglanem od góry, z plisami ryżem i kwadratowym guzikiem na ramieniu. Wszystkich tych detali niestety jeszcze na zdjęciach nie uświadczycie- porobił mi je dziś na spacerze mój osobisty mężczyzna, który bardzo wyraźnie bardziej kocha mnie, niż dzianiny na mnie, szczególnie jak gryzą przy dotknięciu. Fotki więc pokazują bardziej jak hasam po parku w swetrze, niż sam sweter. Spokojnie, detale i piękny melanżowy kolor udokumentuję jakoś później i pokażę. Bo też efekt cieszy mnie na tyle, że aż się chce opowiadać. 
Jest nawet nikła nadzieja, że mężczyzna zapragnie częściej robić zdjęcia i rosnąca góra dzianin do obfotografowania jakoś się rozpracuje, więc może będzie się tu więcej działo.










Copyright © 2016 2 prawe ręce i co z nimi dalej , Blogger