12:22

Czapka finałowa :)

Czapka finałowa :)
Zrobiłam ostatnią czapę! Jak większość, jest żakardowa. ;)


Mimo, że wyzwanie zaczęłam w grudniu, czuję, że to już dość. Polubiłam dzierganie czapek, ale zdecydowanie robienie ich z deadine'm nie służy dzierganiu ich z przyjemnością. Bo udało się- ani jednej opuszczonej czapki, ani jednego spóźnienia!! 
Czego nauczyłam się dzięki wyzwaniu? Zdecydowanie szybkiego dziergania żakardów. Wzorki stały się łatwe i przyjemne, rozkochałam się wręcz w tej estetyce. Będzie tego więcej, może nie na czapkach, ale będzie.
Co do finałowej czapki, to jest to Norrsunda Bladkrans Hat projektu Anny-Karin Lundberg. Dziergana z resztek włóczek po pozostałych czapach wyzwaniowych, zestaw mój ulubiony- Jawoll Magic Degrade i Jawoll Superwash. Tym razem fotki wykonał osobisty mężczyzna, są więc nieco inne w klimacie ;)






Oczywiście, gdy nie fotografuje mnie Magda, która jak nikt zna się na tym jak dzianina ma leżeć i wyglądać, nie obeszło się bez chwili konsternacji...


Zdjęcia zostały zrobione zanim zdążyłam się uświnić podczas cotygodniowych prac przy sprzątaniu i rewitalizacji Fortu VI we Wrocławiu. Obiekt jest jesienią wyjątkowo ciekawy wizualnie, mocno polecam odwiedzenie nas w sobotę na cotygodniowym darmowym zwiedzaniu ;)

19:19

Włóczka to musi mieć charakter!

Włóczka to musi mieć charakter!
Muszę poczynić pewne wyznanie. Chyba nie będę nigdy kobietą luksusową. Taką, wiecie, która ma zawsze idealny manicure i lubi jedwab i kaszmir. Wszelkie moje próby wmówienia sobie, że gdzieś we mnie jest stworzenie niezwykle eleganckie i nie parające się rzeczami przyziemnymi kończy się o tak, jak w słynnym z dziewiarskich cudów serialu Outlander- nie obejrzę się, a ciekawość, czy chęć sięgnięcia po proste przyjemności zwycięża nad elegancją: 


Człowiek z lasu zawsze ze mnie wyjdzie ;)
To samo przekłada się na moje preferencje włóczkowe - im więcej tego "lasu", jakiejś opowieści, nawiązania do niekoniecznie zurbanizowanych części Europy, tym lepiej. Najlepiej jeszcze, to kiedy włókno ma jakieś cechy właściwe regionowi i dużo, dużo opowieści i folkloru dookoła siebie. To mnie zachwyciło swego czasu we włóczce Lopi, z której mam regularnie noszony sweterek (który niestety nie doczekał się publikacji). Tak samo Gotlandsk Pelsuld Filcolany- uwielbiam moją tuniczkę z niego, mimo, że czuję jego drapieżne kłaczki przez grubą bluzkę. Bo włóczka nie musi być mięciutka! Ma za to mieć charakter, ma zapachem i fakturą przenosić mnie w jakieś piękne miejsce!
Dostałam dziś paczkę z czymś, co mnie zachwyciło. Ok, że będzie aż puchło od tego "klimatu", od autentyczności i jakiejś takiej przeuroczej czułości względem swojego miejsca na ziemi, to przeczuwałam. Czytając regularnie bloga Katie Davies, tego się właśnie spodziewałam. I dostałam! Siedem motków, już w piątek będę miała przypisany do nich wzór (pierwszy z siedmiu)!!
Wybaczcie haniebnie słabe zdjęcia, człowiek z lasu we mnie pieje w uniesieniu i nie ma serca do czekania na światło. 





Obiecuję, że jak tylko coś z nich wydziergam, pokażę to na lepszych fotkach. Teraz spadam, napawać się "szkockością" Outlandera i obwąchiwać sobie raz po raz moje moteczki. My, leśne ludy, lubujemy się w wąchaniu wełen!
A tym z Was, które również bawi cała ta etnograficzno-podróżnicza otoczka dziewiarstwa, bardzo polecam blog Katie. Uwaga, treści estetycznie powalające, również bezcenne miejsce po prostu do poczytania pięknego angielskiego, jestem ogromną fanką pióra autorki i jej kunsztu w posługiwaniu się językiem. I urocze to wszystko jest ;)

20:03

Wikingowe warkocze w lubuskich lasach

Wikingowe warkocze w lubuskich lasach
Udało mi się ostatnio spędzić tydzień w "domach rodzinnych". Pochodzę z naprawdę pięknego miejsca- niewielkiej miejscowości w lubuskim, otoczonej lasem, jeziorami, nawet rzeka się załapała. Piękna pogoda sprawiła, że udało mi się wreszcie sfotografować niedawno ukończony sweter - kurtkę. 
Sweter to jak zwykle długa historia. Na urodziny, które miałam dawno już, w lutym, kupiłam sobie genialną książkę. Viking Knits and Ancient Ornaments. Książka jest tym dokładnie, co tygrysy lubią najbardziej- cały atlas warkoczowych wzorów zaczerpniętych z wykopalisk i badań etnograficznych w Skandynawii i na Wyspach Brytyjskich. Są więc wzory, a obok nich szkice źródeł inspiracji do nich. Oczywiście, bardzo długo książkę miałam, bo miałam radochę z jej posiadania, poza tym nic z tego nie wynikało. Dość szybko wymyśliłam sweterek z fajnym rozmieszczeniem wzorów, jednak bardzo długo mieszkał na mojej liście projektów do wpakowania na druty. Między innymi dlatego, że nie miałam pomysłu na włóczkę.
Tak sobie ten projekt trwał gdzieś w zakamarkach mojej wyobraźni, aż tu któregoś dnia przygotowywałam na e-dziewiarkowy profil na Facebooku posta na temat Alpaki słoweńskiej firmy Albin Promotion. Tak się skupiłam na pokazaniu fankom zalet tej włóczki, że zaraz sama ją miałam na drutach. Pochwały były szczere, teraz to bym jeszcze bardziej piała. No, boska jest. Te z Was, które są zdania, że np. Alpaca Dropsa jest mięciutka i puszysta, powinny pomacać tę słoweńską. Niebo a ziemia. Na dodatek bardzo wydajna, na sweterek poszło 8 motków. 
Konstrukcję sweterka z wrabianymi od dołu rękawami zaczerpnęłam z darmowego wzoru Corona, warkocze są z książki, pomysł na ich rozmieszczenie itd całkiem mój. 
Sweterek okazał się idealny na bieganie po lasach, a i w mieście, u mamy, prezentował się całkiem całkiem.
Zdjęcia po kolei: krzaczory fotografowałam ja, bo mi się zebrało na botaniczne zabawy, sweter w lesie i nad rzeką fotografował Osobisty Mężczyzna, te z placyku przy międzyrzeckim zamku mama. Kolektyw fotografujący ;)  















Copyright © 2016 2 prawe ręce i co z nimi dalej , Blogger