Parę dni temu zostałam mocno zadziwiona newsem na temat aktualnej kolekcji Chanell. Podobno pracownicy domu mody wybrali się na Fair Isle w poszukiwaniu inspiracji. Tak się zainspirowali, że dziewiarki z Szetlandów rozpoznały swoje wzory w kolekcji podpisanej nazwiskiem Lagerfelda. Nieładnie.
Na dodatek wyszło jeszcze na jaw, że tradycyjne dzianiny z Szetlandów nie są zarejestrowane jako produkt regionalny, nie są chronione tak jak chociażby nasze oscypki. Więc Chanell obraziło same dziewiarki, a nie prawem chronione lokalne dobro. Coś Wam pokażę. O, to:
Wiecie co jest pod tym balonikiem z mapy Google (posłużyłam się zdjęciem satelitarnym Google Earth)? To właśnie Fair Isle, jedna z bardziej oddalonych wysp archipelagu Szetlandów. Taka mała, że czubek balonika ją zakrywa. Pewnie, jak sama nazwa wskazuje, jest to piękna wyspa, chociaż z jej położenia wnioskuję, że jest to raczej surowe piękno. Klimat tam zapewne taki, że moda na swetry nie przemija nawet w lipcu. Poważnie pisząc, obdzieranie tego kamyczka na morzu z jego unikatowości i cudowności jest zbrodnią. Tam powstały swetry, którymi zachwycają się klientki Chanell, one są tym, co ten kamyczek czyni wyjątkowym. To temu kamyczkowi i dzielnym dziewiarkom na nim żyjącym należą się zachwyty. Fakt, panowie z kolekcji Lagerfelda wyglądają wspaniale.
Zdjęcie pochodzi ze strony brytyjskiego magazynu Express
Jako zagorzała fanka tradycyjnych wyrobów rzemieślniczych nabyłam swego czasu trochę różnej literatury o tradycyjnym dziewiarstwie. To, co będę opisywała, zaczerpnęłam z "Knitting in the Old Way" Priscilli Gibson-Roberts. Książkę bardzo polecam, i podziergać się da z niej, i poczytać o dzierganiu też. Na temat dzianin z basenu Morza Północnego autorka wypowiada się bardzo obszernie, wiele uwagi poświęcając żakardom. Ciekawe, iż w angielskim nazewnictwie określenie "Fair Isle", lub z błędnym zapisem "Far Isle" (która to nazwa dla samej wyspy wydaje się równie trafna, tam wszędzie daleko i przez morze) przylgnęła do wszystkich dzianin żakardowych zamiast dużo bardziej uniwersalnego "stranded". Cóż, żakardy z Fair Isle są "stranded" że aż strach.
Dlaczego akurat w tym regionie tak chętnie dziergano żakardy z owczej wełny? Owiec tam dostatek, więc materiał pozornie nie dziwi. Charakterystycznie, im bardziej surowy klimat, tym owce mają fajniejsze runo. Ale wełna ma jeszcze jedną zaletę poza dostępnością. Może wchłonąć wodę w równowartości do 30% swojej wagi i nie być nieprzyjemnie mokra dla noszącego. Do 50% nie przestaje grzać. Była więc cudownym materiałem do produkcji odzieży dla pracujących mężczyzn- rybaków i górników. Te tradycyjne dzianiny były często podfilcowywane dla lepszej ochrony przed wiatrem. Dziergano je tak ściśle, że zdawały się same stać. No i dziergano żakardy, przede wszystkim po to, aby wyrób był grubszy mając podwójną warstwę włóczki. Bardzo często dziergano jednym kolorem, zmieniając pasmo co oczko, w niewidzialną szachownicę. Teraz wydaje się to nam koszmarnym utrudnianiem sobie pracy, ale w XVIII i XIX wieku było to uważane za wspaniałą metodę.
Wiecie, że dzierganie na okrągło było pierwsze? Było. Co prawda używano do tego zestawu bardzo długich drutów pończoszniczych, ale sama technika była bardzo bliska temu, co tak lubimy dziś. Zaczynam lubić te dawne dziewiarki- praktyczność i konieczność szybkiej produkcji swetrów nie przeszkadzała im ze skromnych materiałów dziergać cuda.
Po paru godzinach przerwy przeczytałam to, co miało być szybkim opisem dzianin z Fair Isle. Rozrosła mi się dygresja, ale uważam temat dzianin tradycyjnych za tak niezwykły, że chyba zdecyduję się opisać więcej. Techniki stosowane po to, aby do oporu dziergać na okrągło, a potem rozciąć są fascynujące. Każdy z typów swetrów kusi, aby władować go na druty. Obiecuję, następny post już na pewno będzie z charakterystyką tego jednego typu. A potem się zobaczy ;)
Na koniec Pan Rybak, który nie uważał, że można mieć na sobie za dużo wzorków ;) (via Pinterest, zdjęcie podobno pochodzi ze zbiorów Shetland Museum)
Jasne, raczej nie zostanie kolejnym modelem Chanell. Jest piękny.
Czekam na więcej :) i po książkę się kiedyś uśmiechnę,jak można?
OdpowiedzUsuńJa też czekam niecierpliwie na szetlandzki udzierg!
OdpowiedzUsuń