19:49

Laney

Laney
To była chyba najszybsza decyzja dziewiarska jaką kiedykolwiek podjęłam. Zobaczyłam nowe kolory Sahary, szybko przewertowałam Verenę, zakrzyknęłam TO!!, przeliczyłam ilości, kupiłam włóczkę... i w ciągu godziny miałam ją na drutach. Saharę już przecież znam- zrobiłam z niej top Cancun Boxy, który był podstawą mojej letniej garderoby w zeszłym roku. Nosił się świetnie, pod koniec sezonu nie było widać śladów noszenia, bardzo byłam zadowolona. A tu jeszcze te kolory... w zeszłym roku ta włóczka poza czarnym nie miała barw, które by mi się podobały. Tegoroczna kolekcja- aż cztery! Porównując dzianiny widzę, że nieco zmieniła splot - teraz te odcinki, w których włóczka jest najgrubsza są dużo puszystsze. Rok temu nie zauważyłam jeszcze jednej cechy - ta włóczka okropnie się sypie. Kiedy dziś zdjęłam sweter z czarnego topu cała byłam pokryta pastelowym puchem. Spodziewam się, że po paru dniach noszenia po prostu wyjdzie już wszystko, co ma wyjść i problem się skończy, niemniej dziś udaremniło mi to sesję kolejnej dzianiny. Dlatego zapewne na kolejnego posta trzeba będzie poczekać.

Sam wzór... jeszcze nigdy nie robiłam nic o takim kroju- sweter jest zrobiony z dwóch kawałków (przód korpusu i rękawów, tył korpusu i rękawów), połączonych na ramionach i wzdłuż rękawów techniką 3 drutów. Bardzo szybko porzuciłam proponowaną w magazynie technikę z przekładaniem nitek wzdłuż krawędzi i zaczęłam ciąć. Zapłaciłam za to ułatwienie przy chowaniu nitek, ale chyba tak było lepiej. 
Zużyłam 3,5 motka filoletowej i po pół motka pozostałych kolorów, pracowałam na drutach 5 mm, sugerując się wzorem z wiosennej Vereny. 
Przepraszam za ogrom zdjęć, wyszły dziś tak ciekawe, że nie mogłam się zdecydować ;) Za plener posłużył wrocławski Pasarz Niepolda, szczególnie ogródek pubu Niebo. Fotograf ten co zwykle, najlepszy!













Nie miałam w pierwszej chwili pomysłu, co zrobić z pozostałymi po projekcie 4 połóweczkami motka, chodził mi po głowie jakiś szaliczek letni... aż dorwałam się do sagi "Kroniki Dziwnego Królestwa" Oksany Pankiejewej... wtedy właśnie decyzja, czytać czy dziergać stała się za ciężka, chciało się jednego i drugiego! Migiem powstał luźny komin z wzoru na włóczkę Sol Degrade, przeboju poprzedniego lata. Poszła na niego cała resztka. Francuza na okrągło przecież da się dziergać czytając! Co prawda cały jeden tom dziergałam, ale przecież się nie spieszy. Komin oczywiście fajnie wygląda na szyi, ale dziś zdecydowanie nie był dzień na robienie rzeczy konwencjonalnie ;)




I na koniec, jak to się ostatnio przyjęło, behind the scenes ;)


Copyright © 2016 2 prawe ręce i co z nimi dalej , Blogger