20:49

Triller dziewiarski

Triller dziewiarski
Wychodzi na to, że ostatnio u mnie same mrożące krew w żyłach dziewiarki posty. Najpierw był gość beztrosko smołujący łódź w żakardowym swetrze, a dziś... o tym, jak wydziergałam, a potem pocięłam.

Oczywiście, wiąże się z tym cała historia. Z moją etno fascynacją nie mogłam nie zauważyć, że swetry we wzory, oględnie mówiąc, amerykańskie, nie tylko wyglądają bosko, ale nawet są i modne. No dobra, tym się zwykle nie bardzo przejmowałam, ale jak już samo do mnie rękę wyciąga... zapragnęłam "dziergnąć" sobie o takie coś: 

Zdjęcie jest "tytułowym" dla wzoru Arrowhead Cardigan. Był taki pomysł, żeby to dziergać z polecanej przez Amanitę Peruvian Highland Wool, ale w końcu zdecydowałam się na, również "peruwiańskie" Cascade 220 Heathers. Włóczkę tę wielbię. Jest całkiem wełniana, ale nie bardzo gryząca, mięsista, o fajnej fakturze, na dodatek kolory są przepiękne. No i w użytkowaniu sprawuje się bardzo ładnie, sweterek z niej dziergany noszę już dwa lata i nic mu nie jest. 
Wszystko pięknie, wydziergałam korpus, pozachwycałam się. Tak to wyglądało przed i po wypraniu:



Następnym krokiem było... zabezpieczanie i rozcinanie tego szachownicowego pasa na środku i dziur na rękawy. Zabierając się do tego w przybliżeniu 12345678765432 razy dziennie powtarzałam sobie, że to jest sposób przemądrych Pań z Szetandów, a one się znają. A ja naczytałam się o nich ile tylko się dało. Mądre Panie miały absolutną rację, jeśli chodzi o dzierganie- lewe oczka na żakardowym wzorze bolą. Ich sposobem, robiąc wszystko na okrągło i prawymi oczkami, dzierganie było samą przyjemnością. 
Do rozcinania oczywiście potrzebowałam mojego niezawodnego wsparcia- Magdy. Nikt tak nie zrozumie, jakie to stresujące, tak rozciąć wydziergany już kawałek, jak życzliwa dziewiarka. Oczywiście, w wigilię wielkiego wydarzenia spanikowałam i zabezpieczyłam wstępnie miejsca cięcia szydełkiem.


Jak widać na zdjęciu, poryw ostrożności złapał mnie raczej późnym wieczorem ;)
A następnego dnia:
Magdowe łapki dzielnie przeszyły na maszynie po dwa rzędy upiornie drobnego ściegu po każdej ze stron cięcia (brawa dla łapek):  


 Oto i demonstracja, o jak drobnych ściegach tu mowa:


A potem...głęboki wdech, starannie wchłaniane wsparcie, skupienie jak rzadko... i tniemy! Groza.


Iiiiii....po raz kolejny okazało się, że mądrość ludowa nie zna granic-  to działa! Trzyma się i nie pruje!


Jak widać, ulga i radość niepomierne zapanowały ;)



Aż do poziomu "tańców z kocem"


Rękawy cięłam już na spokojnie



Opowieść ta oczywiście ma swój ciąg dalszy- w domu zszyłam ramiona i nabrałam oczka na rękaw. Znów się okazało, że strachy z pod łóżka są straszne tylko z początku- mam już jeden rękaw, robiąc go nie szczypałam się nadmiernie, skręcałam i wywijałam sweter we wszystkie strony, a on niezmiennie się trzyma!! Oczywiście, mam teraz ogromny power do dalszej pracy, więc gotowy sweter zobaczycie już niebawem.

13:20

Najważniejszy posiłek dnia

Najważniejszy posiłek dnia

Najważniejsze jedzonko w dniu to śniadanie, prawda? Otóż dzięki mojej najdroższej Magdzie dowiedziałam się nie tylko, że śniadanie jest ważne, ale również że można je celebrować. To znaczy, Magdowe porady żywieniowe zawsze były bezcenne i naprawdę wspaniale się czuję korzystając z nich, ale tym razem było to bardziej kulturowe odkrycie niż zdrowotne.
Kiedy parę tygodni temu zaproponowała, żebyśmy się spotkały na śniadaniu na mieście byłam święcie przekonana, że spędzimy czas jakiś szukając otwartej knajpy po czym zaoptujemy za jakąś piekarnią i ciepłą bułą. A tu niespodzianka- zostałam pewnym krokiem zaprowadzona do Charlotte. A tam tłum! Knajpa specjalizująca się w pieczywie, różnych ekologicznych do tego pieczywa dodatkach o 10 w sobotę pęka w szwach! Okazuje się, że jedzenia fajnych i wartościowych śniadań można nie tylko pilnować- można je też celebrować! A odkrywanie tego przy boskim omlecie ze "szczęśliwych jajek" i bardzo dobrej kawie było niepomiernie przyjemne. Fajne śniadanka w odpowiednim towarzystwie bardzo polecam ;)
Oczywiście, jak na spotkanie dziewiarek fanatycznych przystało, nie obeszło się bez obpstrykania nowego udziergu. Tym razem to Enchanted Mesa Westa, wzór w swej prostocie genialny. Włóczki to bogaty przekrój resztek i pojedynczych moteczków kupowanych na polepszenie nastroju, jest tu Jawoll Superwash, Triologie, Rancho Araucanii, Alpaca BCGarn. Czasem pojedynczą nitką, czasem podwójną, na drutach 3,5. 
Zdjęcia to wiadomo, za plener posłużyło nam okno Charlotte w pasażu Pokoyhoff we Wrocławiu. Gdzie bardzo polecam wybrać się na śniadanko.












Copyright © 2016 2 prawe ręce i co z nimi dalej , Blogger