12:46

Czapka 2 z 12

Czapka 2 z 12
W ramach wyzwania 12 czapek w rok dalej eksploruję "Nordic Knitting Traditions" - tym razem wydziergałam czapkę - beret "Laurie's twelve-point petal tam". Posłużyłam się tymi samymi drutami co ostatnio - czapkowymi (40 cm) bambuskami Addi. Zdecydowanie wychodzi na to, że do żakardów dobrze jest mieć druty drewniane lub bambusowe - dużo równiej wychodzą, kiedy robótka nie "jeździ" po drutach, wszystko jest tak napięte, jak chciałam. Zmieniłam troszkę dobór włóczek - irytowały mnie zużyte w 1/3 motki Jawoll Magic Degrade Langa. Z takiego motasa można by spokojnie dziergnąć czapkę, getry i rękawiczki, a ja upodobałam sobie same czapki... dwie w tym samym kolorze to już przecież strasznie dużo, kiedy kolejne mrugają z magazynowych półeczek! Zaoptowałam więc za równie pięknym Mille Colori Baby (taaa, ciągle Lang Yarns, według mnie bezkonkurencyjni w doborze barw do włóczek wielokolorowych). Mille Colori są w motkach po 50 gram, więc irytująca resztka jest nieco mniejsza. Kolory dobrała koleżanka, której obiecałam czapkę- Mille Colori Baby to 016, Jawoll Superwash (ostatnio mój absolutny faworyt wśród skarpetkowych, a z każdą kolejną czapką się utwierdzam w tej opinii) 190. 





20:20

Wielka zimowa Joanna

Wielka zimowa Joanna
Jako nastolatka lubowałam się w ogromniastych swetrach. Dużo za luźnych, z golfami, idealnych do niedogrzanych internatów. Dziergała je oczywiście mama. Z nieznanych mi przyczyn żaden z tych swetrów nie ostał się do dziś, sądzę więc, że tęsknota za dzianiną dużą, grubą i z "czymś przy szyi" skłoniła mnie do wydziergania grubej wersji Joanie, wzoru Martiny Behm. Jest darmowy na Ravelry. Zdecydowałam się dziergać go z włóczki Sport Campolmi- dość grubego merino w jesiennych barwach. Druty 5, motków również 5. (Z ostatniego może jakaś czapa będzie jeszcze? Zostało tak akurat.) Jako, że wybrałam opcję grubą, pozwoliłam sobie na dzierganie rozmiaru XS... co widać na zdjęciach, ani ja, ani sweter nie jesteśmy bardzo "extra small", ale grunt, że pasujemy do siebie. 


Zafascynowała mnie konstrukcja góry tego swetra. Oczek jest aż do połowy biustu tyle samo. Zwężenie na ramiona jest osiągnięte samymi warkoczami. Dopiero poniżej się poszerza. Jako, że zdjęcia bohatersko zarządziłam przy -8 stopniach, wersji z rozpiętymi zatrzaskami trzeba się domyślić. Sweter jest ciepły, przy 4-5 stopniach można by go nosić z samą skórzaną kurtką (akurat mam taką 2 rozmiary za dużą, żeby i na dzianinę było miejsce), ale nie aż tak. Dlatego miny na zdjęciach takie nie bardzo, troszkę jakby na siłę uśmiechnięte.
Zdjęcia były robione przed praniem swetra, teraz jest nieco dłuższy- jest ciężki i z wełny merino, musiał się wyciągnąć troszkę. Jak ma grzać, to całą pupę. 






Słowem końcowym chciałabym zapytać o opinię. W wielu miejscach czytałam, iż ładny sweterek to sweterek przylegający do krągłości, seksowny. Przypomniawszy sobie, jak to jest pobiegać w ukochanym (bo już taki jest) luźnawym grubasie, czuję, że to chyba nie do końca tak- w takim czymś jest mi ciepło, odprężam się, jestem swobodna i zadowolona. Jest mi fajnie ze sobą. Nie jest możliwe, żeby tego nie było widać. Może najpiękniejszy ciuch, to ten w którym mi się "paszcza śmieje"? Ciekawa jestem, jak się na to zapatrujecie.

16:51

Rok dzianiny

Zacznę tego noworocznego posta tradycyjnie: wszystkim czytającym życzę, by następny rok był lepszy, niż przedni. Który (ten poprzedni), miejmy nadzieję, będzie wspomnieniem pozytywnym. 
Naczytawszy się podsumowań poczułam, że i ja potrzebuję pozastanawiać się, jaki był ten mój rok robótkowy. I nie tylko. Czuję, że i sobie życząc jeszcze lepszego roku, stawiam poprzeczkę wysoko.
Zanim podsumuję swój rok robótkowy, pochwalę się "tą drugą grupą wsparcia". Od początku jego istnienia jestem częścią Wrocławskiego Stowarzyszenia Fortyfikacyjnego. Dla nas ten rok był wspaniały. Poprzedni z resztą też. Tym razem nie powstał filmik jak ten, ale udało nam się posunąć prace jeszcze dalej, wzięliśmy udział w paru imprezach, konferencjach itp. No i sukces największy- prezes Stowarzyszenia, równocześnie mój osobisty mężczyzna, wydał swoją książkę. Fortyfikacje Festung Breslau. Jest autorem jedynego opracowania tematu, cytują go autorytety, książka trafiła do Empików....puchnę z dumy, ma się rozumieć. Kosztowało to nas oboje masę pracy, nastresowaliśmy się oboje nieziemsko, ale jest, wyszła, teraz jest czas, żeby się cieszyć. 
A robókowo było równie dobrze. Zdecydowanie ten rok jest z pod znaku dzianiny. Ok, niby jakieś już przebłyski i zajawki były pod koniec poprzedniego, ale dopiero od stycznia nabrałam rozpędu. W ciągu tego roku nauczyłam się: dziergać bezszwowo, wrabiać rękawy od dołu, wrabiać rękawy od góry (raglanem i na okrągłym karczku) i dziergać żakardy. Ile się naumiałam o materiałach, włóknach itd to już w ogóle głowa boli na samą myśl. Dzianin się nie doliczę. Budzą jedną refleksję - dawno nie było tak, żebym tworzyła tak różnorodnie. Frywolitkowo raczej przywiązywałam się do jednego motywu i ekspoloatowałam wszystkie jego odsłony. A tu nie, bardziej macam różne grunty. Ponadto: ustanowiłam z grupą dziewiarek rekord Guinnesa. Wysłałam nadzierganych (przez siebie i chętne panie) czapek potrzebującym na Bałkanach. Nauczyłam się sporo o wyplataniu z wikliny w plenerze i jestem współautorką instalacji w Łucznicy. Takiego tempa rozwoju i działania nie miałam od skończenia ULu.
Ten "jeszcze lepszy nowy rok" zaczyna mi się rysować jako nie lada wyzwanie! Bez żadnych postanowień, w tym roku robienie po prostu tego, na co miałam ochotę, popłaciło. Idę więc za ciosem.
Copyright © 2016 2 prawe ręce i co z nimi dalej , Blogger