21:53

Czerwcowa

Czerwcowa
Moja czapa czerwcowa po dwóch tygodniach leżakowania i czekania na dobry moment wreszcie ma zdjęcia. Tym razem mamy tu prawdziwy kolektyw pracujący - włóczkę dostarczyła Magda, zdjęcia wykonała moja mama, projekt to Susan Anderson-Freed, mi zostawiły tylko dzierganie ;)







09:26

Lempster

Lempster
Uległam sugestii. Wydziergałam sweterek, bo koleżanki z tej włóczki dziergały i chwaliły, to i mi się zachciało. Serio. I nie żałuję ani trochę. Tzn., wszystkie żałujemy, że się obudziłyśmy nieco za późno, bo Greina jest boska. Jest boska, ale jest też "discontinued". Znaczy, producent z niej zrezygnował. Pojęcia nie mam dlaczego. Trochę wełny, trochę wiskozy, trochę lnu i akryl, żeby się to wszystko trzymało razem. Miękkie, ale nie nudne w fakturze, czyli to dokładnie, co tygrysy lubią na chłodne lato. 
Wybór wzoru umotywowany był tym, że uświadomiłam sobie, iż wszem i wobec opowiadam o swojej wielkiej miłości do warkoczy. Tylko w moich dzianinach tego nie widać. Otóż, właśnie, widać teraz! Wzór, gdy się go czyta bez drutów w ręku brzmi jak coś kosmicznie trudnego. Bezszwowo, ale ani raglan, ani to "na c", tak trochę inaczej. Jak na zdjęciach widać, sprytnie, bo efekt układa się wspaniale. Dodatkowo, kiedy po prostu wzięłam druty w garść i grzecznie zrobiłam co tam autorka każe, okazał się całkiem prosty. I darmowy, chociaż za taką lekcję konstruowania dzianiny bez marudzenia bym zapłaciła. Autorką jest Norah Gaugan, wzór nazywa się Lempster. Szczerze polecam. Nic z nim nie kombinowałam na poziomie konstrukcji, chyba tylko zignorowałam uwagi dotyczące długości. 
Na sweterek poszło 6 motków, druty 4 mm.








No i dodatki humorystyczne - jak się ostatnio utarło, zdjęcia robiła mi Magda, człowiek pierwszy do wygłupów. I zarażający dobrym humorem. I odkrywczy. Tu można prześledzić, co dzieje się, gdy rozrywkowa koleżanka odkryje cudowną funkcję aparatu - zdjęcia seryjne :)


I, oczywiście, jako "kobieta drugiej kobiecie życzliwa" przed robieniem zdjęć zakrzyknie "wciągaj brzuch"!

19:41

Twins, bo zatęskniłam za boho

Twins, bo zatęskniłam za boho
Czego ja się o tej dzianinie na nasłuchałam! Najfajniejsza teoria powstania tej kamizelki dowodzi, że mi nadmiar fantastyki zaszkodził, zachciało mi się być Tolkienowskim elfem... szarym i w listki. Że długie, że powiewa, że sznurek, że sianem śmierdzi (jak na mnie, cudownie pachnie siankiem)...dużo tego było.

Twins Campolmi w zasadzie od pierwszego wejrzenia wylądował na liście włóczek, w które zanurzę druty jak tylko mnie natchnie co mam dziergać. Na inspirację czekał rok. Załapał się na wiosenną bolączkę - gdzieś mi zaginął mój ethno/boho look. Odkąd pracuję gdzie pracuję nijak nie mogę nosić swoich wielgachnych kiecek. Bo zginę ładując się w takiej na drabinę z koszykiem i listą włóczek. Zostałabym jedną z (dosłownie) fashion victims, w znaczeniu co najmniej złamanej nogi czy nosa. Coś mi się zaczęło w głowie rodzić jak się naoglądałam po sklepach różnych kamizelek z frędzlami i innymi latającymi elementami. Tych, które można dopasować i do kiecki (bezpiecznie krótszej), i do spodni. Ale kupować ciuch? Nieeeee, lepiej kupić włóczkę.

Wiedziałam więc, że ma być coś na grzbiet i żeby powiewało. No i Twins. Moja lista "włóczek oczekujących" nie obejmuje zbyt wielu letnich włókien, więc wybór nie był dramatycznie ciężki.

Powstało coś - pierwsza moja dzianina robiona od początku do końca "na czuja", wyłącznie z mglistą koncepcją efektu. Przyznaję, ażur jest wzorem z jakiegoś rosyjskiego forum. Reszta powstawała zgodnie z tym, co mi się w danym momencie uwidziało. Podkreślam, wyszło tak jak miało być ;) dumna z siebie jestem jak paw, Ci od Tolkiena mogą się... zainspirować?










Copyright © 2016 2 prawe ręce i co z nimi dalej , Blogger