Zbiera mi się na refleksje- pierwsza, to nad wrześniem na blogu. Prawie nic nie ma tu biżuteryjnego, mimo, że produkowałam tego ilości hurtowe. Dużo moich zderzeń ze światem rzemiosła, ale raczej prac innych twórców, niż moich. I dziś to samo- ja vs prace kogoś innego, moim zdaniem genialne. I również wpisujące się w silną u mnie tendencję do zachwycania się dobrze obrobionym, ładnym drewnem użytkowym. Na moich wakacjach, o których już było w poprzednim poście, zachwyciłam się nie tylko makramą. Zachwyciłam się drewnem również, i to takim, które będzie stanowiły idealnym element mnie, snycerza mocno babopodobnego. Drewniane czółenko w łapce, piękna drewniana szpilka we włosach...image idealny.
Tak, wiem, po Barcelonie powinnam zachwycona być mozaiką i formami obłymi...tym również jestem mocno poruszona. Ale to drewno...tego pewnie w refleksjach z takich wakacji jest mniej;)
Więc....TADAAAAM! Oto hiszpańskie, ręcznie wykonane szpilki do włosów PalosPelos. Byłabym szczęśliwsza, gdybym jeszcze wiedziała, co ta nazwa znaczy. Chociaż, tak na prawdę, mogłyby nazywać się "przydrożne truchło jeża", a mój zachwyt pozostałby niezmienny;)
A tu przykładowa konstrukcja w użyciem takiej szpilki. Na wielobarwnej głowie mojej siostry, trochę wycieniowanej, więc fryzura wychodzi dość mocno "czesana wiatrem".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz