Jakiś czas już chodził mi po głowie ten patent na sezonowe kolczyki. Tylko filcowanie na sucho nie było nigdy tym, co tygrysy lubią najbardziej. Przełamawszy się jednak, odkryłam, że nie boli. Może dlatego, że udało mi się nie wpakować sobie igły do filcowania w paluchy (a jest to jedna z paskudniej bolących kontuzji craftowych, mimo, że boli tylko chwilę). Tak czy inaczej, oto i jesienne, dębowe kolczyki ;)
Świetne!!! :>
OdpowiedzUsuńŚwietne, ja też przymierzałam się do podobnych, nazbierałam berecików żołędziowych, ale wszystko jeszcze leży. Twoje są tak piękne, że chyba też spróbuję, tym bardziej, że mam zapas filcowych kulek. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńKiedy po raz pierwszy zobaczyłam te kolczyki na blogach kilka lat temu od razu zachorowałam na nie. Jednak do tej pory mam brak czasu aby je wykonać. Ciekawi mnie czym nawiercałaś żołędziowe kapturki.
OdpowiedzUsuńPiękne :) bardzo fajne :)
OdpowiedzUsuń