Tak sobie przeczytałam posta o wianuszkach, zastanowiłam się nad treścią dzisiejszego...wychodzi, że o wianuszkach-bransoletkach to była bajęda pierwsza o małym krzyżowcu. Na krucjacie przeciwko nadmiarom, (absurdalnym już) niepraktycznościom itd. Wtedy było o tym, że jak produkujesz biżuterię, to wręcz w nią opływasz. Dziś odsłona druga. O porozpoczynanych robótkach.
Dokopałam się w swoim "magazynie twórczym" sporej ilość różnych porozpoczynanych tworów. Przeważnie nawet własnych projektów chust szydełkowych. Autor zazwyczaj coś miał na myśli. Myśl ta jednak nader często okazywała się, jak widać po moim magazynku, mrzonką. Znaczy, autor szybko sobie coś ciekawszego do myślenia wymyślał. I urządziłam pogrom. Pogrom to pojęcie jak najdardziej z repertuaru małego krzyżowca. 4 próbki sprute, 3 wzorki zanotowane do przeformowania i potem sprute. Jedna, cała jedna, chusta dokończona. Ale za to ładniusia ;). Udany, jak na moje potrzeby wzór. Trójkąt, podstawa ok 120 cm. Fioletowa.
ale z Ciebie krzyżowiec ;P całe szczęście to cudeńko ocalało ;) Przepikny! ;}
OdpowiedzUsuńK.
Hmmm, 1 na 8 wart zachowania pomysł... ale dziękuję;)
OdpowiedzUsuńWiesz, jak się dąży do perfekcji, to taka wycinka jest czymś naturalnym :)))
UsuńCieszę się, że ta ocalała - piękna jest!