21:15

Plagiat


Hmmm, tak czytam ten poprzedni post… że ja będę haftować…. dooobre.
Jak się można domyślić, nie haftowałam. Tzn, troszkę po haftowałam, żeby sumienie uspokoić. I tyle. A potem wzięło mnie na sutaszowy plagiat. Wzoru koleżanki, która uważa, że taki plagiat to komplement jest, więc całkiem niewinny. Jak on mi wyszedł, to już osobna dłuższa historia. Tzn, z tego, co sobie wysutaszowałam, jestem zadowolona. Nawet, rzec by można, bardzo. Tylko skopiowałam z Anitowego pomysłu ułożenie pierwszych 3cm sznurka, potem to już poleciałam… daleko i na szeroko rozłożonych skrzydłach. Wersja planowana wyglądała tak:
No. Ładne, nie? Też mi się podobało, chciałam sobie takiego stwora na broszkę zrobić. Na własny użytek itd. Skończyło się na tym, że w połowie sznurków jest wszyty największy koralik, no i sznurki idą sobie dookoła niego. Tyle zerżnęłam, twierdzę, że od Anity, chociaż ciężko by było znaleźć tę, która akurat ten element zastosowała jako pierwsza. Taki przyczęsto stosowany jest.  Co się porobiło dalej, wygląda tak:
Podobieństwo aż razi. Kłuje w oczy;). Zdecydowanie nie nadaję się na pokornego benedyktyna od kopii. Dyscypliny brak. Inwencji, hehe, przerost.

1 komentarz:

Copyright © 2016 2 prawe ręce i co z nimi dalej , Blogger