Chwilkę mnie nie było. Proszę się nie martwić, ja dziergam, tylko takie przyduże projekty, więc chwile zajmujące. Pokażę, jak tylko skończę, mam nadzieję niedługo.
Na otarcie łez postanowiłam pokazać Wam odcinek serialu e-dziewiarki, w którym opowiadam o szydełkach i kordonkach. Kręcimy teraz co tydzień taki odcineczek, to o włóczce, to o rożnych mykach, jak konserwować, jak przygotować się do pracy, taka esencja z porad, którymi przerzucamy się na spotkaniach dziewiarskich. Bo spotkania są we Wrocławiu, a to czasem troszkę za daleko.
Prawie po ścianach chodziłam z nerwów kiedy był kręcony, a i przygotowanie się do niego było wyzwaniem. Dawno mi tak nie ulżyło, jak w momencie wyłączenia kamery. Nawet zadowolona z efektu jestem.
To jest właśnie ciekawe- warsztaty prowadzę prawie co tydzień, idę na zajęcia zrelaksowana, z perspektywą przyjemnych paru godzin pracy którą lubię... a jak kamera, to strach blady! Może to brak komunikatu zwrotnego? Na warsztatach widzę twarze kursantek, po minach widzę, gdzie podstawowy zestaw danych wystarczy, a który temat fascynuje grupę bardziej. Przy pracy nad filmem widzę tylko uśmiechniętego wspierająco operatora i to sprawia, że zbliżenia zrobić ciężko, bo się ręce trzęsą, pojawia się bladość (większa niż zwykle) na licu... Tak, siebie samej jest się zawsze najsurowszym krytykiem, bo dotychczasowi widzowie są wspierająco zadowoleni. Z resztą, co tu pisać, oto, psze Państwa, ja w "subiektywnym przeglądzie szydełek i kordonków z repertuaru e-dziewiarki".
Nawet jeśli to wyłącznie kabaret, śmiejcie się na zdrowie, a ja, z bogatą listą rzeczy do "popracowania nad" myślę już o kolejnym odcinku. Serial to serial, nie zawsze pilot jest najlepszy.