19:31

Przygody dziewiarskie

Przygody dziewiarskie
Tydzień temu przypadł mi nie lada zaszczyt - zostałam z ramienia E-dziewiarki poproszona o animowanie wydarzenia w CK Krzywy Komin. Zadanie było pozornie łatwe - miałam poprowadzić akcję dziergania chusty, która ustanowi nowy rekord Guinnessa - taki w zbiorowym dzierganiu folkowej chusty. 
Realizacja, kiedy już zabrałam się za kombinowanie scenariusza, okazała się troszkę bardziej wymagająca. No bo, jak duża grupa ma razem dziergać chustę? Jak pogodzić różne sposoby pracy, różnicę w ściegu wynikającą z wielu różnych rąk, jak zamknąć całe wydarzenie w 5 godzinach? Chusta musi być z elementów. Jakich elementów? Prostych koniecznie, żeby się szybko dziergało. No to lecimy tzw. babcine kwadraty. Jak pogodzić to, że jedna robi ściślej, druga luźniej? Łączyć tylko narożniki. Jak dobrać materiał, żeby i fankom grubaśnych splotów i koronkowych cieniasków do gustu przypadło? Zaproponować miękką bawełnę średniej grubości, tak, żeby na szydełku 3 mm dobrze się dziergało. A ja będę łączyła! 
Efekt przerósł moje oczekiwania. Zgłosiło się 26 chętnych pań, niektóre nawet z przećwiczonym wzorem i własnymi ulubionymi szydełkami, żeby w dłoni dobrze leżały. Tempo pracy było takie, że gdyby nie ochotniczka łącząca razem ze mną, nigdy bym za paniami nie nadążyła. Mierzyłyśmy przyrost co godzinę.
Zgadnijcie, ile nadziergałyśmy? Ta chusta ma boki 184/184/225 cm! Ustanawiałyśmy rekord w nowej kategorii, akcja miała więc gwarantowany sukces, ale aż takiego giganta się nie spodziewałam. 
Patrzcie i podziwiajcie, co może dokonać zgrana ekipa dziewiarska, kiedy się zmówi do wspólnej pracy! Wszystkim paniom, które dziergały, kibicowały, czy też tylko nas wspierały moralnie, bardzo dziękuję. Wspaniale się z Wami bawiłam.
Gotowa chusta niedługo zawiśnie w sklepie E-dziewiarki na pl. Staszica we Wrocławiu. Wszystkie zdjęcia pożyczyłam z E-dziewiarka.pl.









10:35

Aldina, czyli o wstąpieniu do drużyny Robin Hooda

Aldina, czyli o wstąpieniu do drużyny Robin Hooda
Ta dzianina naczekała się na pokazanie światu. Parę miesięcy temu dostałam prezent, który niepomiernie mnie uszczęśliwił- 3 książki z wzorami Louisy Harding. Oszalałam. Zdjęcia w tych książkach są genialne- stylizacje trochę jak z mojej ukochanej literatury fantastycznej, genialne rzeczy porobione na głowach modelek, las na zdjęciach taki, że nic tylko wsiadać na jednorożca i wozić się...no i te dzianiny, idealnie wpasowane w ten styl. Odkrywszy, że mam w swoich zapasach 10 motków Grace tego samego producenta, zabrałam się do tworzenia "wdzianka dla członkini drużyny Robin Hooda" (albo "wesołej kompanii" tegoż?Pewnie co przekład, to inna nazwa). 


Wzór to Aldina z książki "Oriele". Robiąc z włóczki nieco grubszej, niż zalecana przez projektanta, zabrałam się za rozmiar XS (bardzo nie mój), i, jak widać, wymierzyłam całkiem trafnie. Poszło mi 9 motków Grace na tunikę i kołnierz. Na jakich drutach to robiłam....zabijcie, nie pamiętam. Wzór przypasował mi bardzo, czego niestety nie mogę powiedzieć o włóczce. Ja rozumiem, na etykiecie jest uczciwie napisane, że to jest "precious fiber"- jedwab pół na pół z wełną merino, oraz, że to będzie wspaniale delikatne, ale litości! Precious nie precious, to chyba lekkie przegięcie, kiedy jeszcze nie zdążyłam dokończyć fragmentu (a wyjątkowo robiłam bez przerw na inne robótki), a nitka zwisająca w miejscu nabrania oczek wyglądała jak wiekowe swetrzysko po czterdziestym praniu!! Ok, to jest delikatny skład, ale żeby jeszcze w trakcie pracy się niszczyło? No i rekord świata- 9 supełków w jednym motku. To rekord, ale pozostałe nie miały dużo mniej. Wniosek jest jeden- trzeba sobie taką tuniczkę oddelegować na specjalne okazje, radośnie korzystać z wzorów, bo są wspaniałe, ale i starannie dobierać do nich inne włóczki. Może ekipa Louisy powinna zająć się ogólnie projektowaniem, może stylizacjami, a wyrób włóczki zostawić tym, którzy się na tym znają? Bo wzorom z "Oriele" nie przepuszczę tak łatwo. Za bardzo folgują różnym moim tęsknotom.


I listki! Ja wiem, listki w dzianinie są mocno już przeżartym motywem, ale nie mam zamiaru ciszyć się nimi mniej z tego powodu.




Poza wszystkim, muszę się pochwalić swoim bohaterstwem- te zdjęcia są robione w lipcu. Wszyscy chyba pamiętamy, jakich wspaniałych wrażeń temperaturowych dostarczył nam lipiec. Taka byłam dzielna! Żeby mi jeszcze publikowanie tego tak szło...
Copyright © 2016 2 prawe ręce i co z nimi dalej , Blogger