14:14

O Bobowskim jeżu

O Bobowskim jeżu
Wróciłam z rękodzielniczych wojaży już w niedzielę, rzuciłam się jednak w wir różnych, odstawionych na bok dla tego wyjazdu, obowiązków i dopiero dziś ogarnęłam się na tyle, że jestem w stanie opisać jakieś sensowne wnioski z przygód klockowych.
Że te wnioski będą pozytywne, to już wiedziałam wracając. Koronka klockowa okazała się techniką niełatwą i raczej wymagającą, ale przyjazną. Nie da się ukryć, utarło nam nosy- pojechałyśmy do Bobowej we trzy instruktorki, cwaniary, założywszy, że 5 godzin dziennie nad klockami to w sumie tak akurat, żeby wieczorami jeszcze jakieś wzajemne dokształcanie uskuteczniać. Naiwne. Jeszcze przez pierwsze dwa dni było fajnie, fajne komplety hulały w najlepsze. A potem? Jak przyszło już do rzeczy bardziej skomplikowanych, to po zajęciach byłyśmy w stanie ewentualnie dociągnąć tę koronkę do kolejnego kryzysowego miejsca i tyle. Z mózgu kaszka. Ratowała nas bogata kolekcja kryminałów na półkach naszych pokoików- najambitniejsze, co byłyśmy w stanie robić, to odświeżać znajomość z Herculesem Poirot. Nie, żebyśmy bardzo cierpiały z tego powodu, ale jednak. Co ciekawe, teraz widzę, że tam odpoczęłam. Na swój sposób aktywnie ;). Podoba mi się ta zabawa, zdecydowanie, kiedy tylko wylezę z zaległości narobionych wyjazdem będę się w klocki bawić dalej. Zdecydowanie jest to bardziej kreatywne niż super trudne sudoku ;)

W kwestii nauki, to muszę się tu zaprodukować z peanem na cześć Ewy, naszej gospodyni i nauczycielki. To, że nas nauczyła, to widać po zdjęciach prac. Że wzbudza sympatię, wniosek z samego faktu, że ten pean piszę. A jeszcze jest parę pozytywów do wymienienia ;). Primo, atmosfera jej domu jest bardzo fajna, ciepła, przyjazna, zero wrażenia obcości. Secundo, osoba gospodyni. Ewa jest osobą, która wspaniale łączy przywiązanie do tradycji koronki Bobowskiej z wiedzą o koronczarstwie w całej Europie, bywa na co większych festiwalach i kongresach. Bardzo ciekawie opowiada o niuansach technik z różnych regionów, różnorodności narzędzi itd. To podejście do lokalnej tradycji w jej wykonaniu jest szczególnie fajne (tak sobie to opisuję, bo oglądałam z boku, w Bobowej się wieloparkowych nie robi prawie). Dziewczyny robiły serwetkę (była na fotce), z tutejszego wzoru. Wzór, jak to wzór będący siątą kopią odbijaną przez kalkę, nie jest równy. Bo nigdy nie był, tu dziewczyny na takich pracowały. Potem sobie możecie swoje wyrównać, teraz zróbcie taki, jak ten ichni. A dlaczego tu nie ma oznaczonych miejsc na wbicie szpilek (a wzory bywają rozrysowywane za pomocą samych kropek na szpilki)? Bo my tu miałyśmy biedę, ciężko było o nici, to każda robiła z jakich miała, a rozstaw szpilek dopasowywała do grubości materiału. I tak dalej... a nagle my też jesteśmy częścią szeregu pokoleń koronczarek. I wprowadzono nas do niego bez żadnego nacisku, delikatnie. Fantastycznie. Bardzo polecam ;)
Inna sprawa, że te regionalne utrudnienia wymuszają szybszą naukę techniki, tak na moje oko.

Zmęczywszy trochę swoimi zwierzeniami, czas na opus może jeszcze nie magnum, ale napawający mnie dumą- kawałek koronki na 27 par klocków. Pajęczynka wyszła. Słynny endemit- Jeż Bobowski Wieloszpilczasty, gatunek, który coraz bardziej przyjazny się robi w miarę chodowli.







14:48

Klockowania ciąg dalszy

Klockowania ciąg dalszy
Klockujemy intensywnie... jajeczko, a jakże, ukończyłam już we wtorek. Oto i ono:



Taaaak. Po ukończeniu jajeczek przyszło nam decydować, czy chcemy uczyć się techniki małoparkowej (niewiele par klocków), czy wieloparkowej (potencjalnie nieskończenie wiele par). Koronka typowo bobowska to ta małoparkowa, za tą zaoptowały dziewczyny, ja wybrałam wieloparkową (Cluny, angielskie torchon'y). Teraz na przykład mam na wałku klocków 54, nie powiem, jest lekko strasznie...ale, raz kozie...no i wiadomo co dalej.... Ale pierwsze taśmy były szybkie, fajowe i uległam przekonaniu, że może słusznie, wybrałam to łatwiejsze. Nic bardziej fałszywego- tu nie ma łatwiejszego. Wszystko jest logiczne i w gruncie rzeczy proste, ale dopiero jak się już zrozumie. A o to nie zawsze łatwo. 

Taak. Oto i pierwsza taśma- wieloparkowa, wielokolorowa, wielogrubościowa ;) Bo tak łatwiej na początek.





 Zaczynamy kolejną- tu już tylko brzegowe pary klocków w odróżniającym się niebarwionym lnie.



Trzecia- już tylko wykończenie dolne innego koloru.






 A w tym czasie laski robiły takie coś (tu serwetka dumnej ze swej pracy Darii, przed upiornymi listkami, ale to inna historia): 

m

A co do filmów, o których w komentarzu wspomniała Magda- film jak film, dźwięk jest boski! Kiedy jest taki moment, że my trzy i Ewa (instruktorka) równocześnie pracujemy, klekot uderzających o siebie drewnianych kloców brzmi fantastycznie- mają ładne, ciepłe brzmienie.
Bo Ewa bardzo skutecznie pokazała nam, że nasza aktualna radocha i rzekome sukcesy to czubeczek góry lodowej (a za oknem, poglądowo, góry śniegowe- gdy we Wrocławiu zaczynała się odwilż, myśmy tam miały po minus kilkanaście i śniegu po moje kolana). Nie pozwoliła nam się w pychę wbić...usiadła spokojnie, w wolnej chwili, nad swoją robótką...pytania, jak bardzo malutka się zrobiłam, odłożymy na kiedy indziej ;)


Spadam klekotać na 27 parach ;)

14:01

Hardcore

Hardcore
Jestem już drugi dzień na kursie koronki klockowej w Bobowej. Porwałam się na tę, podobno najbardziej hardcore'ową technikę. I będąc szczerą, nie boli specjalnie;)
Fotorelacji oto część pierwsza, przepraszam za stan zdjęć, piszę  z nie swojego kompa, gdzie nie do końca potrafię używać narzędzi do edycji. Jak wrócę, powymieniam. I poopisuję dokładniej.
Więc tak, oto moje pierwsze próbniki ściegów:

Nie swój komp i wszystko się miesza...to druga próbka, jaką robiłam- płócienko z brzeżkiem.



To ta pierwsza, najbardziej koślawa, bo debiutancka- płócienko:


Oto i trzy pierwsze próbniki- oba płócienka i tzw siekanka (nazwa kojarzy mi się bardzo kulinarnie, ale okazuje się, że tak się to fachowo po polsku nazywa):


 A to pierwszy konkretny projekt- jajko. Sam początek "wydmuszki":


Koniec konturu:


I wypełnienie super efektownym splotem, który (widziałam, ale zdjęć niestety nie porobiłam) na większych formach daje efekt jakby fasetowanego kryształu, wygląda to nieziemsko efektownie:

13:34

Czapa specjalistyczna

Czapa specjalistyczna
Utrzymująca się mocno zimowa zima, po około świątecznej wiośnie, zmusiła mnie do chwilowego odłożenia dzierganej serwety i zajęcia się moją wiecznie gołą głową. Mam nieustający problem z czapkami. Moje włosy, aktualnie długie jakoś do połowy pleców, czasem dłuższe, ale raczej nie ścinane krócej, nie we wszystkim wyglądają dobrze. To, że przemoczone śniegiem nie wyglądają dobrze nigdy, to druga sprawa. Zrobiłam sobie więc, w ramach akcji "przypominam sobie druty" czapę taką, żeby i włosy wpakowane luzem do środka, i jakiś koczek, i rozpuszczone wyłażące z pod niej wyglądały nie najgorzej. Wełenkę wykorzystałam taką z recyklingu- zakupiłam w lumpeksie sweter o odpowiednim kolorze i składzie, sprułam i jest. Melanżowy kolor wyszedł fajnie.



Tak to wygląda w wersji "przeciwśniegowej", z włosami upchniętymi pod spód:


A to różne wersje układania czapy bez wkładu włosowego, który w moim przypadku trochę miejsca wewnątrz zajmuje, więc trzeba tę zapasową przestrzeń troszkę wywijać na karku:







Swoją drogą, te zdjęcia w czapce robiłam techniką "na gorącą trzynastkę"... okazuje się, że to nie takie proste! Tych kilka, mocno niedoskonałych, kadrów wybrałam z pośród kilkudziesięciu nieudanych zdjęć. Może autorki namiętnie pstrykanych autoportretów mają po prostu więcej wprawy, może mają lżejsze aparaty, może robią jeszcze więcej podejść, ale ich efekty to niebo a ziemia w porównaniu z moimi. Jako demonstracja efektu dziergania, to może są one akceptowalne, ale tylko to :(

Tak, tyle dygresji, wracam do serwety wyczynowej- kończę już szósty z ośmiu kwadrat, koniec bliżej niż dalej :)

16:30

Przodownik pracy

Przodownik pracy
Muszę się pochwalić- po pierwsze, po długich rozmyślaniach "odróżowiłam" image bloga. Brązy i frywolitka są jednak bardziej w moim stylu. 

Po drugie, czuję się stachanowcem jak się patrzy- w ciągu tygodnia zrobiłam blisko metr kwadratowy koronki. Pierwsze 4 motywy dużej serwety. Niestety, dzisiejsza pogoda nie pomaga w fotografowaniu, w jedynym pomieszczeniu gdzie mam dość światła nie mam gdzie rozłożyć całości. Dlatego dziś tylko mała próbka na zdjęciu. 


Doliczyłam się też wreszcie, jak to zrobić, żeby to na stole o dość trudnych (200 x 90 cm) wymiarach projekt wyglądał dobrze. Wymiary są niełatwe, kiedy konstrukcja ma się składać z kwadratów. Serweta będzie składała się z dwóch dużych kwadratów jak ten, o wymiarach 84 x 84 cm. Między dużymi kwadratami i na każdym krótszym boku serwety zrobię po 10 cm siatki, żeby nadać jej właściwe proporcje. Mając to już poskładane, dorobię koronkę na obwodzie, tak co najmniej po 6 cm, i to czegoś cięższego, żeby ładnie naciągało serwetę na stole. Taki jest plan :). 
Chwilowo chyba troszkę przystopuję, jakieś zaliczenia i inne niełatwo omijalne przeszkody się pojawiają...ale tylko chwilowo. 

19:37

Duża rzecz

Duża rzecz
Na początek roku lecę z wielgachnym projektem. Znajoma zamówiła u mnie serwetę szydełkową. Na stół 200 x 90 cm ma być, ewentualnie niewiele większe. Wzór dowolny, tyle, żeby jakieś roślinki były. Wymiary są dość nietypowe, więc nie najłatwiej będzie mi skombinować coś, co będzie trzymało odpowiednią proporcję. Jak na razie plan jest taki: robię kwadraty według wzoru na palmową serwetę (fotka realizacji, niestety, znalazłam ją googlem w paczce plików, nie było źródła podanego):


Pracuję na Altun Basaku MAXI, białym. Kwadrat wychodzi ok 42 x 42cm. Chcę zrobić 8 kwadratów połączonych, potem jeszcze dorobić koronkę dookoła, żeby osiągnąć potrzebne wymiary. Prawdopodobnie będę jeszcze musiała coś dorabiać między parami kwadratów. Jak na razie mam dwa połączone jedną ścianą, zrobię trzeci i będę kombinować co dalej. Jak wymyślę, będę się dzielić rezultatami. I ogólnie, jak to zacznie wyglądać trochę bardziej "do ludzi", będę się chwalić.
Jako, że to jest zamówienie od znajomej którą lubię, zapowiedziane cudo z posta świątecznego poszło na bok. Im bardziej będzie do mnie mrugać w trakcie, tym fajniej będzie w końcu je skończyć ;)
Trzymajcie kciuki;)
Copyright © 2016 2 prawe ręce i co z nimi dalej , Blogger